Kupiłam ostatnio wymarzoną rzecz. Tak długo marudziłam o nią mężowi, że się wreszcie zgodził. Nie była to żadna sukienka, buty ani inne przedmioty, które tak ponoć kochają kobiety.
Kominek koza to ciekawa forma kominków
Chciałam po prostu upiększyć przestrzeń wokół mnie. Kominek wolnostojący to było to. Mój mąż nie był specjalnie przekonany, bo nie jest z niego taka romantyczna dusza jak ze mnie. Mówił, że kozy kominki są dość drogie. Zależało mu zaś na tym, aby remont zrobić w miarę tanio. Nie jesteśmy bardzo bogaci i w sumie nie stać nas było na nic drogiego. Chcieliśmy tylko lekko odświeżyć mieszkanie. Mąż jednak wie, że piece wolnostojące są obszarem mojego zainteresowania od dawna. Właściwie, kiedy już zaczęliśmy podejrzewać, że spędzimy życie razem, od razu wspomniałam mu, że chcę mieć kominek koza. Nie był jakoś zachwycony tym faktem, ale powiedział, że ok, kiedyś będzie. Pewnie myślał, że raczej później niż wcześniej, ale udało się, że kiedy kupiliśmy dom, niemal od razu się ta piękna rzecz u nas pojawiła. Wcześniej spędziłam długie godziny na tym, że oglądałam piece kozy. Mąż w sumie chciał mieć już święty spokój. Dlatego właściwie się zgodził. To nie tak, że w ogóle nie podoba mu się taki styl wystroju, ale nie pała aż taką pasją jak ja. Widzę jednak, że już teraz docenia to, że mamy taki kominek i może wygodnie rozsiąść się na kanapie nieopodal.
Poza tym siadamy nieraz sobie na podłodze i grzejemy się pod kocem w zimniejszy dzień. Cieszę się, że trochę pomarudziłam, bo teraz mamy taką sympatyczną przestrzeń w salonie. Pewnie, gdybym nie przypomniała o moich planach, to byśmy tego jeszcze długo nie zrobili.